Ryszard Bałabuch
Czas mija i nie wraca - to jest wiadome. Tak też
minął rok i pora by w kolejnym A.D., w lipcowe dni, po raz już 46.
wędrowali ci, co poznają Ziemię Ojczystą bardzo dokładnie, bo mimo że wiek
XXI - na własnych stopach. Ja wybrałem trasę "Dworki i Pałace".
Dlaczego?
Z sentymentu, z ciekawości poznania historii tego, co było, a czy
jeszcze będzie, to nie wiadomo. Trafiła się sposobność.
Tę trasę co ja wybrało jeszcze wielu
znajomych od lat; nie byłem samotny w decyzji. Miejsce startu: Kutno -
miasto symbol największej bitwy Polskiego Września i rzeki Bzury, co miała
być barykadą dla Stolicy. Ale także pałace z czasów saskich i
późniejszych. I to, co wita wysiadającego z pociągu: budynek dworca
kolejowego, uroczy w widoku architektonicznym, mimo minusów czasów
dzisiejszych. Na trasie dwory w Leszczyku i Lesznie niwelowały uroki
asfaltu na drodze swoim wdziękiem w otoczeniu parków. Zespół pałacowy w
Łękach Kościelnych to przykład przetrwania i istnienia całego kompleksu w
nowej rzeczywistości i dającego tło, i "grającego" w filmach. Nocleg w
Szewcach Nadolnych to poznanie historii prywatnej kapliczki i perypetii
w próbie odnowienia. Mogiły z dni wrześniowych przypominały o naszej
tragicznej historii roku 1939.
Walewice - kolejna porcja doznań
estetycznych z czasów nie tak dawnych, dokonania i całościowa gospodarka
rolno-przemysłowa jest wciąż mimo upływu lat widoczna. Stadnina koni to
oddzielny temat. Miejsce na odpoczynek wypadł w Sobocie, a dzień według
kalendarza był: poniedziałek. Ta miejscowość ma XIII wieczny rodowód była
miastem do 1870 roku. Zachował się średniowieczny układ miasta. Godnym
zwiedzenia był gotycko-renesansowy kościół z ciekawym sklepieniem
kryształowym i dwukondygnacyjnymi nagrobkami Sopockich. Na cmentarzu
drewniany kościółek z XVII w. o konstrukcji zrębowej. Wzgórze nad Bzurą
zdobi wystawiony w połowie XIX w. neogotycki zamek otoczony romantycznym
parkiem. Tu w Sobocie urodził się Artur Zawisza Czarny - stracony w
Warszawie uczestnik powstania listopadowego, "właściciel" placu przy Al.
Jerozolimskich.
Dalsza wędrówka asfaltowym (!!!) szlakiem
organizatorów prowadziła do skansenu w Maurzycach i też skansenowego już
mostu na rzece Słudwia - pierwszy na świecie most drogowy spawany, a nie
nitowany jak ówczesna technika stosowała w tych budowlach. Taka nowatorska
metoda Polaka, inż. Stefana Bryły dała wymierne oszczędności na wadze
konstrukcji.
Dalej już miasto Łowicz - tu warto by było spędzić
cały dzień - piękna stolica "Księstwa Łowickiego". Wielowiekowa rezydencja
prymasowska, najstarsza w kraju kolonia Akademii Krakowskiej. Nagromadzone
przez wieki zabytki finansowane przez zasobnych inwestorów, budowane i
tworzone ręką wybitnych artystów: kolegiata - bazylika katedralna z
kaplicami prymasowskimi, dziekania - rezydencja biskupia, ratusz, zespoły
klasztorne, inne gmachy sprzed lat pieczołowicie odrestaurowane i unikat
na skalę europejską: trójkątny rynek zwany "Nowym". Ale "rozkład chodu"
gnał do Arkadii - gdzie ocienione drzewami w romantycznym parku czekały
pawilony i budowle wznoszone z woli księżnej Heleny Radziwiłłowej
konkurującej z Panią na Puławach Izabelą Czartoryską. Była to owocna w
wyniki rywalizacja. Na ten dzień był jeszcze (tradycyjnie asfaltowy) marsz
do pola namiotowego w Nieborowie.
W kolejnym dniu swoje piękno pokazał nieborowski
zespół pałacowo-parkowy z kolekcją obrazów, biblioteką i działającą
manufakturą majoliki. Ja na dodatek podglądałem budynki gospodarcze i
pachnące przyprawy, bo tegoroczna aura była upalna. W dniu następnym na
trasie były: przydrożna kapliczka - pomnik legionistów w Julianowie i
następna perełka etnograficzna we wsi Sromów: prywatne muzeum ludowe
rodziny Brzozowskich. Jak to wszystko (obiekty kubaturowe) powstało w
czasach reglamentacji - to tajemnica Pana Juliana, upartego rolnika.
Muzeum jest nadal uzupełniane przez rodzinę. Jest to warte zjechania z
głównego traktu na boczną drogę by zobaczyć te cacka. Dalej do miejsca
urodzenia mistrza Józefa Chełmońskiego; to tu w Boćkach mogły być tła dla
jego obrazów. Trudy wędrówki nagradzane były mazowieckim krajobrazem -
pozostałościami dawnych duktów od dworu do pałacu lub odwrotnie. Dzień
kończył się noclegiem w parku przy pałacu w Kiernozi - miejscu urodzenia
Pani Wawelskiej. Miasteczko jak wiele na mazowieckiej ziemi ze
średniowiecznym rodowodem i zachowanym z tego okresu układem
urbanistycznym.
A rano dalej w trasę z pełnym słońcem. Oczy miały
możliwość podziwiania następnych świadków lat minionych. I tak Luszyn,
kolejny zespół pałacowo-parkowy zachowany i pielęgnowany przez aktualnych
właścicieli z zapleczem gospodarczym. Na osi architektonicznej pałacu
późnogotycki kościół; tu chwil kilka w chłodniejszym wnętrzu na rozmowie z
księdzem i jego relacja o dziejach świątyni. A po odpoczynku wędrówka
trasą wśród kośnych łąk z zapachem
siana.
Chwile szoku i zwątpienia po tym, co zobaczyć można
było w miejscowości Model: grabież - rabunek to jedyne jak można o tej
zastanej ruinie pałacu powiedzieć. A życie sobie płynie. Jeszcze ślad po
cmentarzu z I wojny światowej przed Orątkami, miejscem wyznaczonym na
nocleg.
Po nocy z burzą i śladowym deszczykiem do Żychlina:
ślady na cmentarzu po 1863 roku i dniach wrześniowych. Przez pola do
Oporowa ze starannie zachowanym późnogotyckim zamkiem z fosą i parkiem.
W dawnych komnatach Muzeum Wnętrz Stylowych. Kolejny cel wędrówki wart
wspomnienia to Trębki: jeden powód to miejsce urodzenia Andrzeja
Małkowskiego - twórcy i duchowego patrona polskiego skautingu
dokumentowane pomnikiem i tablicą na budynku urodzenia. A drugi, godne
zaznaczenia, zachowane dwa stojące blisko siebie murowane dworki, park z
licznymi okazami drzew pomnikowych, budzące podziw zaplecze z wieloma
budynkami do składowania i przetwarzania plonów. Do zespołu należy też
klasycystyczny kościół. Kolejny etap wędrowania był w Suserzu, miejscu
pielgrzymowania wiernych do Cudownego Obrazu Matki Bożej Suserskiej.
Parafia swoje początki znajduje na mapie Archidiecezji Poznańskiej w X -
XIII wieku i wchodziła w granice Archidiakonatu Czerskiego z fundacji
szlacheckiej. Obecny kościół pochodzi z początków XIX wieku. Ten dzień
miał metę w Szczawinie Kościelnym z zachowanym zespołem klasztoru ojców
Franciszkanów-Reformatów z 1661 roku, wystawionym przez dziedzica tych
terenów Jakuba Szczawińskiego.
Celem marszu w kolejnym dniu były Sanniki znane z
pobytu w miejscowym pałacu Fryderyka Chopina. W sali koncertowej odbywają
się spektakle dopełniane recytacją poezji. Miejscowa władza dużo energii i
zapału poświęca dla promocji miejsca, dbając o całościowy rozwój tematyki
chopinowskiej w oparciu o mieszczący się w pałacu Dom Kultury z Biblioteką
ze zbiorami po wielkim pianiście. Oprawą pałacu zadbany park z pomnikiem
patrona; twórcą jest autorka warszawskiej Syrenki z wiślanego nabrzeża.
Mimo bliskości Łowicza ten region pielęgnuje swoją odrębność w tradycji
ludowej.
Mijały kolejne dni pobytu na rajdzie, kolejne
zwiedzane obiekty to zespoły pałacowe w Słubicach i Łącku. Tu zmiany
własnościowe pozwalały na oglądanie zza ogrodzenia, takie czasy. Nową
ciekawą informacją była wędrówka przez wioski pradoliny Wisły. Szczególnie
wieś Nowe Wymyśle, można tam spotkać ślady, pozostałości po ludności
sprowadzonej do zmian w gospodarce rolnej tego zalewowego i żyznego
terenu. Byli to z Fryzji Mennonici. Zmiany po II wojnie światowej
spowodowały, że pozostały po nich tylko domostwa, świątynie, cmentarze.
Patrząc na mapę jest w tych okolicach więcej miejscowości z mennonicką
przeszłością.
Dalsze dni to zmiana w krajobrazie. Przybyło lasów,
pofalował teren. To tereny Pojezierza Gostynińskiego skończyły się asfalty
ulga dla wędrowca-krajoznawcy. Miasto Gostynin dokumentuje się od 1279
roku. A od roku 1382 ma lokację według prawa chełmińskiego staraniem
księcia Siemowita IV, który wznosi tu murowany zamek na swoją siedzibę.
Wartą zapamiętania ciekawostką jest więzienie po wyprawie moskiewskiej w
gostynińskim zamku cara Wasyla Szujskiego i jego braci Dymitra i Iwana.
Był to rok 1611. Wojny szwedzkie niszczą miasto. W 1824 sprowadzeni z
Niemiec sukiennicy dają impuls do rozwoju miasta. Do dziś po tym okresie
zostały obiekty klasycystyczne: ratusz, hale targowe. Może za kilka lat w
przebudowywanym na hotel zamku będzie miejsce na kącik z bogatą historią
miasta.
Rajd zbliżał się do końca. Jeszcze tylko Lucień z
pałacem-szkołą a w nim letnia galeria miejscowych artystów i parkiem
krajobrazowym nad leniwą rzeką Skrwą. Obok oryginalny w bryle
architektonicznej kościół z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Takie
budownictwo sakralne winno być preferowane: materiały współczesne, ale
nastrój we wnętrzu jak u klasycznych mistrzów. Wędrówka między jeziorami z
dala od szosy to była porcja z obcowaniem w i z naturą. Nocleg był w
Soczewce, miejscowości nad sztucznym jeziorem rzeki Skrwy dla potrzeb
papierni działającej tu do 1930 roku. Dziś ośrodek
wczasowo-letniskowy.
Ostatni dzień to panorama na zbliżający się Płock.
Najpierw kominy przemysłowe, później skarpa wiślana ze Wzgórzem Tumskim i
tam zlokalizowanymi zabytkami wielowiekowej historii miasta. Organizatorzy
zadbali o poznanie historii miasta, dzięki im wielkie za to. A
oprowadzający przewodnicy wiedli grupy od zabytku do zabytku udzielając
wyczerpujących informacji. Dla regeneracji sił była z dokładkami porcja
rajdowej pysznej grochówki konsumowanej na dziedzińcu sławnej
"Małachowianki".
Oficjalne zakończenie odbyło się w
dzielnicy Radziwie na terenie obiektów stadionu KS Stoczniowiec.
Tak przebiegał OWRP 2005 roku. Za rok zapraszają na swoje tereny koledzy ze
Śląska Opolskiego.
Moje OWRP
"Mazowsze Północne 2005"