Ryszard Bałabuch
Jak co roku, w miesiącu lipcu jest
czas na wędrowanie po Polsce. A rok temu na swoją ziemię zaprosili koledzy
z Opolszczyzny. Przygotowali sześć tras, tak by można było wybrać to, co
każdy indywidualnie ceni i chciałby zobaczyć podczas wędrówki. Mnie do
wybrania swoim tematem zachęciła trasa druga: "Szlakiem Prehistorii i
Parków Krajobrazowych" i to, że pierwszy raz - a to też godne odnotowania
w historii OWRP - wędrowanie po bratniej słowiańskiej ziemi: Republice
Czeskiej. Dawała ta moja trasa możliwość poznania podczas wędrówki
szlakiem non-stop, jednej krainy geologicznej podzielonej granicą
państwową.
Początek wyznaczono w mieście Ozimek.
Dojazd na start przy pomocy PKP jeszcze realizującej ruch osobowy na tym
szlaku. Mimo suszy było uroczyste ognisko rozpalane przez burmistrza
miasta w wieczór przed wyjściem na trasę. A rano atrakcja: z 1827 roku
wiszący most żeliwny - pierwszy taki zrealizowany w Europie, a wykonany w
miejscowej hucie, dziś noszącej nazwę od rzeki "Mała Panew". Jak
objaśniali koledzy, na miejscu młyna, którego właścicielem był Ozimek
dający swoje imię miastu. Na dodatek wcześniejszy, bo ewangelicki kościół
z 1819 roku.
Ten dzień obfitował w atrakcje
paleontologiczne sprzed 230-225 milionów lat. Na początek w budynku szkoły
w Krasiejowie mini "Dino park". Następnie na terenie rekultywowanej
kopalni iłów - w miejscu odkrycia pradinozaura nazwanego Silesaurus
Opolensis - pracownik naukowy w krótkim polowym wykładzie zapoznał
z historią dziejów i planami związanymi z udostępnieniem do zwiedzania tej
atrakcji. Należy trzymać kciuki za realizację ambitnych celów. Dalsza
trasa tego dnia biegła dalej doliną rzeki Mała Panew przez tereny
eksploatacji rud darniowych w zakładach hutniczych, na miarę technologii
sprzed lat. Nocleg wypadł w Zawadzkiem, też mieście z działającą dziś
hutą. W czasie Powstań Śląskich mieszkańcy i pracownicy wystawili do walki
pociąg pancerny. Atrakcje na biwaku to dostęp do basenu i koncert
wieczorny miejscowej orkiestry dętej w zmniejszonym - kameralnym składzie.
Jamielnica to następne, godne
poznania założenie pocysterskie fundacji księcia opolskiego Bolka I.
Przebudowane w XVIII w., a barokowe obrazy Michała Wilmanna "Śląskiego
Rembrandta" wypełniają całość wnętrza. Rynek to pamiątka - memento o
wojennej daninie krwi mieszkańców miejscowości. Powiatowe Strzelce
Opolskie pozostaną w pamięci zabytkami: ratuszem
klasycystyczno-neogotyckim, ze starszą XVI-wieczną wieżą, cmentarnym
drewnianym kościołem św. Barbary o ponad 500-letniej historii, ciekawe
założenie parkowe z romantycznymi ruinami zamku, dawną rezydencją książąt
piastowskich. Niemy świadek bezmyślnego działania ostatniej wojny.
Kolejny dzień, to zmiana w
krajobrazie: szum autostrady i z każdym kilometrem bliższy masyw Góry św.
Anny z zespołem klasztoru franciszkanów na szczycie. Porcja doznań
historyczno-patriotycznych, religijnych, przyrodniczych. Sanktuarium św.
Anny Samotrzeciej i cały kompleks pielgrzymkowy, to miejsce przybywania
wiernych nie tylko ze Śląska. Kontrastuje odnowione centrum miasteczka i
zapomniany kompleks historyczny - świadek po walkach Powstań Śląskich.
Nocleg w ogrodach klasztoru z widokami na leżące w dolinach miejscowości.
Pogoda była aż za dobra do marszu. A na trasie - Żyrowa z wczesnobarokowym
pałacem, niestety nie do zwiedzenia - własność prywatna. Na "Kozim Rynku"
jedyny w Polsce pomnik kozy - żywicielki śląskich rodzin. Do historii, tym
razem śpiewanej, nawiązuje w Gogolinie pomnik bohaterów ludowej śląskiej
pieśni: Karolinki i Karlika. A też warty zobaczenia element
fontanna-kaskada w okolicach dworca PKP i PKS. W okolicy stare wapienniki,
świadectwo epoki, gdy nie było wielkich cementowni. Mostem-kładką dla
pieszych po nieczynnej linii kolejowej przejście na drugi brzeg rzeki Odry
do Krapkowic i tu w części miasta zwanej Otmęt, nocleg i możliwość kąpieli
w basenie.
Rano w dalszą drogę. Zwiedzanie
Krapkowic lokowanych w końcu XIII w. z woli Piastów Opolskich. Później w
rękach magnackich. Godnym zwiedzenia kościół p.w. Św. Mikołaja i zamek
oraz mury miejskie z XIV w., przebudowywane w następnych wiekach. Warto
wejść na renesansową wieżę Bramę Górną-Prudnicką. Kolejne miejsce
noclegowe: Moszna z zadziwiającym ogromem, fantazją i tajemnicą historii
pałacem i otaczającym go parkiem krajobrazowym z alejami, kanałami. Całość
zrobiła na mnie niezapomniane wrażenie. Dodatkowo sławę Mosznej przynosi
stadnina koni słynnymi aukcjami i zawodami.
Do kolejnego biwaku na pograniczu
Kotliny Raciborskiej i Płaskowyżu Głubczyckiego w Głogówku trasa wiodła
przez laski gdzie można było podglądać hodowle bażanta i bezkresne uprawne
pola bez żadnych odłogów. Z daleka nad doliną rzeki Osobłogi widać było
wieże kościołów, zamku i ratusza. Początkowo miasto w posiadaniu Piastów
Opolsko-Raciborskich. Później rodziny Oppersdorffów, która podczas potopu
szwedzkiego gościła w zamku naszego króla Jana Kazimierza. Tu też
przebywał Ludwig van Beethoven i napisał dla gospodarza IV symfonię B-dur.
Zwiedzając miasto dowiedziałem się o twórcach baroku: malarzu Franciszku
Sebastinim i sztukatorze Janie Schubercie oraz o ich dziełach w
miejscowych kościołach. Szczególną uwagę zwróciła Kaplica Loretańska w
kościele o. Franciszkanów. Tu w okolicy urodzili się: Jan Cybis, polski i
światowy kolorysta, profesor ASP w Warszawie, publicysta Rafał Urban
ratujący gwarę opolską, teolog Jochannes Chrząszcz, pisarz historyczny i
biograf wielu wyniesionych na ołtarze. Pogoda dopisywała aż za bardzo, ale
organizatorzy zadbali o wodę, tym razem w basenie w mieście Białej, zwanej
też Prudnicką. Wabią tu turystę malowniczo położone na wzniesieniu nad
rzeką Białą zabytki: kościół gotycki p.w. Wniebowzięcia NMP, zamek
Prószkowskich, wieża wodna, mury obronne z basztą. Mnie zaciekawił
cmentarz żydowski, z ostatnim pochówkiem datowanym na 1931r.; jego stan
zachowania był zaskoczeniem. Biała była miejscem schronienia
prześladowanych w zachodniej Europie Żydów, określana przez nich "miastem
sprawiedliwych". Dziś po nich tylko kirkut świadkiem.
Kolejny punkt etapowy to Prudnik.
Miasto lokowane w 1279 roku przez Henryka z Rosenbergu. Posiada rzadkie w
tym regionie tradycje samorządu miejskiego. Mające największe dobra
wiejskie i leśne spośród wszystkich ośrodków miejskich na Górnym Śląsku.
Obecnie jest regionalnym ośrodkiem administracyjnym i usługowym, stolicą
Euroregionu Pradziad. Turystycznie tu się kończy (lub zaczyna) główny
szlak polskich Sudetów im. dr Mieczysława Orłowicza. Godnym polecenia do
zwiedzenia są: pozostałości murów miejskich z bramami i Muzeum Ziemi
Prudnickiej, ze zbiorami stałymi i wystawami czasowymi, rynek z
wielokrotnie przebudowanym ratuszem z "wianuszkiem kamienic", kościół
parafialny p.w. św. Michała Archanioła. Miejscowi członkowie oddziału dali
wieczorem koncert piosenki turystycznej, przedłużony później przez
uczestników. Na koncert i spotkanie z nami przybyły władze z województwa;
to też nie często na OWRP się widuje.
Od Prudnika zaczęła się górska część
rajdu: Park Krajobrazowy "Góry Opawskie". Region ten bogaty nie tylko
krajobrazowo - góry i zwarte kompleksy leśne - lecz także bogata historia
pozyskiwania złota. Wspinamy się do sanktuarium św. Józefa na górze
kaplicznej i miejsca gdzie był internowany Stefan Kardynał Wyszyński.
Opiekujący się klasztorem ojcowie franciszkanie oprowadzają po celi, gdzie
przebywał Prymas Tysiąclecia. Jest tu też pomnik-epitafium Kardynała.
Otoczenie z grotą lurdzką zbudowaną z tufów, specjalnie sprowadzonych
z Ardenów, jest miejscem do refleksji.
Górskimi szlakami, przez łąki i lasy
z dalekimi widokami, dotarłem do Pokrzywnej. To wieś letniskowa w dolinie
Złotego Potoku zwana "Śląską Szwajcarią". Malowniczo położona, z szeregiem
ośrodków wypoczynkowych. Nocleg był nad zalewem. Można było też konsumować
złowionego przez siebie pstrąga, co z porcją wędkarskich emocji uczyniłem.
Następny dzień: zdobywanie Kopy
Biskupiej i po wejściu na wieżę widokową pełna panorama okolicy i dalszej
trasy rajdu. Swoboda w poruszaniu się po szlaku granicznym - to dzisiejsze
czasy. Była też sentymentalna chwila wspomnień, jak to dawniej bywało.
Zejście do Złotych Gór to już zagranica, ale bez starych emocji. Jestem po
latach w tym niewielkim mieście, położonym u podnóża Kopy Biskupiej i
Poprzecznej Góry, które nigdy nie miało obronnych murów miejskich, choć
prawami miejskimi szczyci się od 1306 r. Historię miasta poznałem
w miejskim muzeum - dawny budynek Starej Poczty. Niezapomniane spotkanie z
kustoszem Muzeum Złota i Geologii, barwnej i charakterystycznej osoby dla
tego miasta. Zabytki: kościoły, figury, ratusz, wszystko w zasięgu wzroku.
Na głównej ulicy można uzupełnić kalorie w wielu punktach gastronomicznych
dopasowanych do kiesy klienta. Miejsce biwakowe zlokalizowane na terenie
skansenu "Złotorudnych Młynów na Oleśnicy". Wody tego potoku dawały
energię w procesie mielenia skał złotonośnych. Czescy gospodarze terenu i
gastronomii byli gościnni "po staropolsku". Wędrowanie po szlakach, gdzie
od 700 lat wydobywano złoto i jeszcze dziś są widoczne ślady po tej
górniczej działalności, a niektóre kopalnie dziś jeszcze leczniczo
używane. Jest też sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych
rewitalizowane po całkowitym zniszczeniu w minionej politycznej epoce.
Liczne ruiny zamków z minionych wieków. Są sanatoria i pensjonaty
przyjmujące polskich pacjentów i turystów.
Powrót na polską stronę przez
przejście graniczne z pokazaniem dokumentu. Jeszcze tylko dojście do
Głuchołaz na metę rajdu. Tu czekała rajdowa grochówka, tradycyjne ognisko
i spotkanie z tymi, co wybrali inną trasę niż ja. Rano zwiedzanie
Głuchołaz i oficjalne zakończenie z udziałem VIP-ów na rynku. Przybyli
przedstawiciele z Zarządu Głównego PTTK i władze województwa, władze
powiatów i miast, które gościły RAJD. Był śpiew młodych talentów i
wystrzałowe występy "Legii Polsko-Włoskiej" z Nysy.
Były nagrody w różnych kategoriach i
co trzeba zaznaczyć: fotografia z lotu ptaka.
Podsumowanie: koledzy z opolskiego
podnieśli wysoko poziom rajdu. A za rok zapraszają koledzy z Bielska
Białej. Powrót do domu autobusem do Nysy i dalej pociągiem. Ja miałem
jeszcze w Opolu super ekstra dokładkę dzięki koleżance prowadzącej trasę
nr 1 na rajdzie, która oprowadziła nas - tych, co mieli północne pociągi,
po nocnym Opolu. Chcę podziękować za to raz jeszcze.
Moje OWRP
"Opolszczyzna 2006"