Ryszard BAŁABUCH

Moje OWRP 2017



Minęło prawie dwanaście miesięcy, pora jechać na dreptanie po polskiej ziemi.

W tym roku miłośników poznawania Polski per pedes zaprosili koledzy z Łodzi. Zaproponowali trzy trasy. Ja wybrałem tę zaczynającą się w Kutnie. Prosty dojazd i koledzy też się na tę trasę zdecydowali...

Organizatorzy dali uczestnikom ekstra atrakcję: wyjazd do Łęczycy, gdzie odbywał się festiwal piosenki turystycznej. Mimo nocnej pory trwania zebrała się spora grupa chętnych na wyjazd. Zabezpieczony autokar sprawnie dowiózł i przywiózł wycieczkę.

A rano wyjście na trasę zaliczając po drodze atrakcje Kutna. Mimo kilkukrotnego wcześniejszego pobytu zobaczyłem nowe ciekawostki. Zainteresował mnie zmodernizowany budynek dworca kolejowego. Szczególną uwagę skupiłem na dobudowanych przejściach z peronów. Zbudowano je z gatunku stali, który jest cały czas "zardzewiały"; na kilku nowych inwestycjach już go z oddali widziałem a teraz mogłem dotknąć i pooglądać do woli. Muzeum bitwy pod Kutnem nad Bzurą też wzbogaciło się o nowe eksponaty.

Po zwiedzaniu w trasę. Dzienny etap miał zakończenie w Krośniewicach. Drogę uatrakcyjniało pokonywanie tras szybkiego ruchu. Nasza trasa (jej długość) pozwalała na rozmowy z tubylcami o mieście. Ciekawą była opowieść o Krośniewickich Kolejach Dojazdowych i ich zaletach oraz wpływie na rozwój okolic. Dzisiaj to już historia.

Zaczęło się realne oglądanie terenów gdzie za czasów PRL były duże gospodarstwa rolne. Po odprawie i podaniu trasy na jutro nocleg na boisku szkolnym zaspakajał potrzeby. Podział ról na odprawie dawał możliwości dopytania się szczegółów. Pierwsze spotkani a po roku w gronie starych i nowych uczestników. To jest już stały fragment Rajdu.

A rano dalej. Dla mnie atrakcją było zwiedzanie muzeum regionalnego, warte polecenia ze względu na dogodny dojazd z Polski i przebogatą historię i ogrom zbiorów. Historia miasta i jego mieszkańców, z brakiem tych, którzy zostali zlikwidowani w obozie zagłady w Chełmnie. Nowe odkrycia to w okolicy miejscowości Kadzidłowo kilka cmentarzy ewangelickich. To pozostałości po osadnikach "olenderskich" żyjących na tych terenach w połowie XIX wieku. Początek XX wieku to jest (ciekawostka do religijnej mozaiki) Starokatolicki Kościół Mariawitów. Była możliwość spotkania się i swobodnej rozmowy z duchownymi tego kościoła.

Kolejne odkrycie na żywo to nocleg w bezpośredniej odległości ruin zamku w Besiekierach. Przykład warowni na kopcu otoczonym wodą. Trwała ruina do wstawienia na trasy wycieczkowe. Plusem jest możliwość skorzystania z posiłków w barze po sąsiedzku polecam. Brak niewykoszonej łąki i mokra aura nie były minusem.

Na kolejny dzień wybrałem wycieczkę do kopalni soli w Kłodawie. Miasto o metryce XI-wiecznej. Po II zaborze należące do Prus, po 1807 roku jest w składzie Księstwa Warszawskiego, a później Królestwa Polskiego. Kopalnię powołano w 1949 roku na znanym już wcześniej dużym wysadzie solnym. Jest to największa na Niżu Polskim czynna kopalnia soli. Wydobywa się tutaj sól o różnych kolorach i różnych nazwach, czasami bardzo egzotycznych. Mieliśmy możliwość zabrania bryłek soli z kopalni albo kupienia w sklepie z pamiątkami. Każdy uczestnik otrzymał worek soli. Po wizycie we wnętrzu ziemi koledzy pokazali jeszcze jeden zamek ruinę w Borysławicach. Nie miał on szczęścia jak ten w Besiekierach. A też godny do polecenia.

Kolejny punkt wyprawy to teren Obozu Zagłady z czasów II wojny światowej. To tutaj realizowano plany likwidacji narodu żydowskiego i elity narodu polskiego. Dzisiaj pozostał teren obozu i obiekt kubaturowy. Wycieczkę zaliczam do udanych i ciekawych krajoznawczo.

Kolejne dni rajdu to miejscowość Grabów, z pamięcią o potyczce z 29 października 1863 r. Powstanie Styczniowe. Przejście przez malowniczą dolinę rzeki Ner do miejscowości Świnice Warckie, z metryką XIV-wieczną. Obecnie to miejsce pielgrzymek: Sanktuarium Urodzenia i Chrztu św. Faustyny. W sąsiednim Głogowcu dom rodzinny Heleny Kowalskiej. W sztucznej grocie tablica z nazwiskami parafian poległych w czasie II wojny światowej.

Jednym z "magnesowych" miejsc był Uniejów z kompleksem term. Pani przewodnik oprowadzając grupę pochwaliła się informacją o mineralnej wodzie w kranach domów prywatnych! To unikat w skali Polski? Świata? Była możliwość kąpieli w sławnych basenach i spacer do skansenu z możliwością zaspokojenia głodu. Dla mnie osobiście spotkanie po latach z koleżanką, uczestniczką Rajdów. Miejscowy kamień jest stosowany do współczesnego budownictwa w mieście i gminie. Zamek z kolei to noclegi w starych zmodernizowanych murach a obok dom pracy twórczej. W parku przyzamkowym można reperować zdrowie w formule XXI wieku. Tłumy odwiedzających potwierdzały celowość założenia Term.

Rajd trwa i kolejnym etapem jest Łęczyca. Zwiedzana za dnia przy słońcu. Kolega przewodnik oprowadzał nas po wszystkich atrakcjach miasta łącznie z więzieniem nieczynnym na szczęście. Początki miasta to VI wiek na terenie dzisiejszego Tumu, to istniejące dzisiaj jest z XIII wieku za sprawą króla Kazimierza Wielkiego. Siatka ulic przetrwała do dni dzisiejszych. Miejscowi działacze nie szczędzili trudu w pokazaniu wszelkich zakamarków zamku. Kres jego świetności to wojny szwedzkie, zabór pruski i... mieszkańcy, którzy doprowadzili do ruiny. W latach międzywojennych za sprawą władz i członków Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego zabezpieczono i uporządkowano całość. W latach 1964 - 1975 gruntownie odbudowano i tak można dzisiaj podziwiać dzieło dokonanego trudu.

Organizatorzy w jeden z wieczorów po odprawie hucznie zorganizowali spotkanie trasy z władzami samorządowymi i miejscowego Oddziału PTTK. Dołożono starań by było jadło i napitek. Dobrą zabawę przerwała letnia burza z intensywnym opadem. Po burzy rano spacer do Tumu, (miejsca po wykopaliskach z X wieku) i indiańskiej wioski Tatanka. A na powrocie super posiłek w eleganckim lokalu. Brawo!!!

Czas nieubłaganie mija i zakończenie na terenie ośrodka sportowego w Zgierzu. Spotkanie wszystkich tras. Uroczystość zakończenia i przekazanie laski kolegom ze Skarżyska-Kamiennej.

Podsumowanie. Kolejny Rajd się odbył mimo wielu przeciwności jakie

mieli Organizatorzy i będzie nadal trwał. Można szukać potknięć ale najlepiej stanąć do organizacji kolejnego w kolejce. Ja osobiście dziękuję Kadrze Trasy za trud i władzom Oddziału za podjęcie sztafety.


Artykuł pochodzi z wydawnictwa KTP ZG PTTK "Piechur" nr 59 (94) wrzesień 2017 r.

Aktualizacja: