Ryszard BAŁABUCH
Minęło prawie dwanaście miesięcy, pora jechać na dreptanie po polskiej ziemi.
W tym roku miłośników poznawania Polski per pedes zaprosili koledzy z Łodzi.
Zaproponowali trzy trasy. Ja wybrałem tę zaczynającą się w Kutnie. Prosty dojazd i koledzy też się na tę trasę zdecydowali...
Organizatorzy dali uczestnikom ekstra atrakcję: wyjazd do Łęczycy, gdzie odbywał się
festiwal piosenki turystycznej. Mimo nocnej pory trwania zebrała się spora grupa chętnych na
wyjazd. Zabezpieczony autokar sprawnie dowiózł i przywiózł wycieczkę.
A rano wyjście na trasę zaliczając po drodze atrakcje Kutna. Mimo kilkukrotnego
wcześniejszego pobytu zobaczyłem nowe ciekawostki. Zainteresował mnie zmodernizowany
budynek dworca kolejowego. Szczególną uwagę skupiłem na dobudowanych przejściach z
peronów. Zbudowano je z gatunku
stali, który jest cały czas
"zardzewiały"; na kilku nowych
inwestycjach już go z oddali
widziałem a teraz mogłem dotknąć
i pooglądać do woli. Muzeum
bitwy pod Kutnem nad Bzurą też
wzbogaciło się o nowe eksponaty.
Po zwiedzaniu w trasę.
Dzienny etap miał zakończenie w Krośniewicach.
Drogę uatrakcyjniało pokonywanie tras
szybkiego ruchu. Nasza trasa (jej
długość) pozwalała na rozmowy z
tubylcami o mieście. Ciekawą była
opowieść o Krośniewickich
Kolejach Dojazdowych i ich
zaletach oraz wpływie na rozwój okolic. Dzisiaj to już historia.
Zaczęło się realne oglądanie terenów gdzie za czasów PRL były duże gospodarstwa rolne.
Po odprawie i podaniu trasy na jutro nocleg na boisku szkolnym zaspakajał potrzeby.
Podział ról na odprawie dawał możliwości dopytania się szczegółów. Pierwsze spotkani
a po roku w gronie starych i nowych uczestników. To jest już stały fragment Rajdu.
A rano dalej. Dla mnie atrakcją było zwiedzanie muzeum regionalnego, warte polecenia ze
względu na dogodny dojazd z Polski i przebogatą historię i ogrom zbiorów. Historia
miasta i jego mieszkańców, z brakiem tych, którzy zostali zlikwidowani w obozie zagłady w Chełmnie.
Nowe odkrycia to w okolicy miejscowości Kadzidłowo kilka cmentarzy ewangelickich. To pozostałości
po osadnikach "olenderskich" żyjących na tych terenach w połowie XIX wieku. Początek XX
wieku to jest (ciekawostka do religijnej mozaiki) Starokatolicki Kościół Mariawitów.
Była możliwość spotkania się i swobodnej rozmowy z duchownymi tego kościoła.
Kolejne odkrycie na żywo to nocleg w bezpośredniej odległości ruin zamku w Besiekierach.
Przykład warowni na kopcu otoczonym wodą. Trwała ruina do wstawienia na trasy wycieczkowe.
Plusem jest możliwość skorzystania z posiłków w barze po sąsiedzku polecam.
Brak niewykoszonej łąki i mokra aura nie były minusem.
Na kolejny dzień wybrałem wycieczkę do kopalni soli w Kłodawie. Miasto o metryce XI-wiecznej.
Po II zaborze należące do Prus, po 1807 roku jest w składzie Księstwa Warszawskiego,
a później Królestwa Polskiego. Kopalnię powołano w 1949 roku na znanym już wcześniej dużym
wysadzie solnym. Jest to największa na Niżu Polskim czynna kopalnia soli. Wydobywa się tutaj sól
o różnych kolorach i różnych nazwach, czasami bardzo egzotycznych. Mieliśmy możliwość
zabrania bryłek soli z kopalni albo kupienia w sklepie z pamiątkami. Każdy uczestnik otrzymał
worek soli. Po wizycie we wnętrzu ziemi koledzy pokazali jeszcze jeden zamek ruinę w
Borysławicach. Nie miał on szczęścia jak ten w Besiekierach. A też godny do polecenia.
Kolejny punkt wyprawy to teren Obozu Zagłady z czasów II wojny światowej.
To tutaj realizowano plany likwidacji narodu żydowskiego i elity narodu polskiego.
Dzisiaj pozostał teren obozu i obiekt kubaturowy. Wycieczkę zaliczam do udanych i ciekawych krajoznawczo.
Kolejne dni rajdu to miejscowość Grabów, z pamięcią o potyczce z 29 października 1863 r. Powstanie Styczniowe.
Przejście przez malowniczą dolinę rzeki Ner do miejscowości Świnice Warckie, z metryką XIV-wieczną.
Obecnie to miejsce pielgrzymek: Sanktuarium Urodzenia i Chrztu św. Faustyny.
W sąsiednim Głogowcu dom rodzinny Heleny Kowalskiej.
W sztucznej grocie tablica z nazwiskami parafian poległych w czasie II wojny światowej.
Jednym z "magnesowych" miejsc był Uniejów z kompleksem term.
Pani przewodnik oprowadzając grupę pochwaliła się informacją o mineralnej wodzie w kranach domów
prywatnych! To unikat w skali Polski? Świata? Była możliwość kąpieli w sławnych basenach i
spacer do skansenu z możliwością zaspokojenia głodu. Dla mnie osobiście spotkanie po latach z
koleżanką, uczestniczką Rajdów. Miejscowy kamień jest stosowany do współczesnego
budownictwa w mieście i gminie. Zamek z kolei to noclegi w starych zmodernizowanych murach
a obok dom pracy twórczej. W parku przyzamkowym można reperować zdrowie w formule XXI
wieku. Tłumy odwiedzających potwierdzały celowość założenia Term.
Rajd trwa i kolejnym etapem jest Łęczyca. Zwiedzana za dnia przy słońcu. Kolega
przewodnik oprowadzał nas po wszystkich atrakcjach miasta łącznie z więzieniem nieczynnym na
szczęście. Początki miasta to VI wiek na terenie dzisiejszego Tumu, to istniejące dzisiaj jest z XIII
wieku za sprawą króla Kazimierza Wielkiego. Siatka ulic przetrwała do dni dzisiejszych. Miejscowi
działacze nie szczędzili trudu w pokazaniu wszelkich zakamarków zamku. Kres jego świetności to
wojny szwedzkie, zabór pruski i... mieszkańcy, którzy doprowadzili do ruiny.
W latach międzywojennych za sprawą władz i członków Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego
zabezpieczono i uporządkowano całość. W latach 1964 - 1975 gruntownie odbudowano i tak można
dzisiaj podziwiać dzieło dokonanego trudu.
Organizatorzy w jeden z wieczorów po odprawie hucznie zorganizowali spotkanie trasy z
władzami samorządowymi i miejscowego Oddziału PTTK. Dołożono starań by było jadło i napitek.
Dobrą zabawę przerwała letnia
burza z intensywnym opadem. Po
burzy rano spacer do Tumu,
(miejsca po wykopaliskach z X
wieku) i indiańskiej wioski
Tatanka. A na powrocie super
posiłek w eleganckim lokalu.
Brawo!!!
Czas nieubłaganie mija i
zakończenie na terenie ośrodka
sportowego w Zgierzu. Spotkanie
wszystkich tras. Uroczystość
zakończenia i przekazanie laski
kolegom ze Skarżyska-Kamiennej.
Podsumowanie.
Kolejny Rajd się odbył mimo wielu przeciwności jakie
mieli Organizatorzy i będzie nadal trwał. Można szukać potknięć ale najlepiej stanąć do organizacji
kolejnego w kolejce. Ja osobiście dziękuję Kadrze Trasy za trud i władzom Oddziału za podjęcie
sztafety.
Moje OWRP 2017
Artykuł pochodzi z wydawnictwa KTP ZG PTTK
"Piechur" nr 59 (94) wrzesień 2017 r.